Tulsi czyli Holy Basil zwana świętą bazylią lub azjatycką bazylią jest bardzo popularna w Indiach.
Znanych jest kilka jej odmian: Rama Tulsi, mniej powszechna to Kriszna Tulsi i najrzadsza Vana Tulsi. Dla Hindusów to jedna z najświętszych roślin, czczona jako bogini –Tulasi Dewi (była ona towarzyszką Wisznu). Uprawiana jest w świątynnych ogrodach i w domach.
Hindusi uważają, że codziennie powinno się zjeść przynajmniej jeden liść świętej bazylii, ze względów religijnych, zdrowotnych i po to by odpędzić demony.
Ceniona jest w indyjskiej medycynie ludowej już od tysiącleci. Ma dobroczynny wpływ na organizm, zwiększa odporność, działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie, eliminuje toksyny, uspokaja, wpływa korzystnie na układ trawienny. To po prostu uzdrawiający balsam dla ciała, ducha i umysłu. Nic tylko jeść bazylię. Ja akurat piję. Herbatę ze świętej bazylii.
Kiedyś dostałam od znajomego z Kalkuty dwie herbaty bazyliowe: Tulsi Ginger czyli bazyliową z dodatkiem imbiru i Tulsi Chai Masala – mieszankę herbaty Assam, świętej bazylii i korzennych przypraw.
Obie są przepyszne i uwielbiam ich egzotyczny aromat. Święta bazylia ma bardzo przyjemny smak i pachnie podobnie jak goździki. W takie mroźne zimowe dni herbaty te rewelacyjnie rozgrzewają, poprawiają nastrój i pozwalają myślom powędrować w stronę Azji.
Podobno można je też przyrządzać na zimno z kostkami lodu, jako Ice Tea. Takiej jeszcze nie próbowałam i na razie raczej nie spróbuję. Na pewno nie dzisiaj. Może kiedyś w jakiś letni upalny dzień.
Bardzo ciekawy blog, widzę, że będę tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam, zapraszam...Dopiero się rozkręcam i mam nadzieję, że będzie tu jeszcze ciekawiej :-)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się tutaj:-)
OdpowiedzUsuń