wtorek, 8 listopada 2011

„Nie myśl, że książki znikną” Umberto Eco

Taka myśl nawet nigdy nie przyszła mi do głowy. Nie obawiam się o to wcale, a po odwiedzeniu w sobotę i niedzielę Targów Książki w Krakowie mam, co do tego pewność.
Takich tłumów ludzi, tłoku i kolejek, najpierw po bilety, później po autografy ulubionych autorów już naprawdę dawno nie widziałam. Tysiące czytelników odwiedziło w ciągu kilku dni te targi. To chyba najlepszy dowód na to, że kochamy książki, że czytamy, że ich potrzebujemy.
Bardzo lubię atmosferę tych targów i spotkania z pisarzami. W tym roku było kilka ciekawych osób. Mnie interesowali przede wszystkim podróżnicy, dziennikarze, pasjonaci, ci którzy podróżują i o tychże podróżach piszą. Było ich wielu więc wędrowałam od stoiska do stoiska, od autora do autora. Byy zdjęcia autografy i rozmowy.

A teraz krótkie podsumowanie czyli: kto, gdzie i z jaką książką?

Mieczysław Bieniek – na stoisku Sklep Podróżnika, Wydawnictwo Annapurna podpisywał swoją nową książkę „Z Hajerem na kraj Indii”. Jak na prawdziwego hajera przystało wystąpił w galowym stroju górniczym i miło gawędził z czytelnikami. Widać, że jest to człowiek serdeczny, otwarty i bezpośredni, co na pewno było pomocne w czasie jego wojaży. Teraz planuje podróż do Afryki, bo tak mu serce podpowiada, a trzeba przecież iść za jego głosem.

Wojciech Cejrowski –to barwna osobowość i zawsze przyciąga duże rzesze czytelników. Poświęcił swoim fanom całą sobotę. Dzięki temu nie tworzyły się przy tym stoisku długie kolejki i bez problemu można było podejść, porozmawiać i otrzymać autograf.

Elżbieta Dzikowska – jak zawsze uśmiechnięta i serdeczna spotykała się z czytelnikami przez dwa dni. Dużą popularnością cieszyła się cała seria przewodników po Polsce „Groch i kapusta”. Do Pani Elżbiety podeszłam, żeby podziękować za udzielenie wywiadu, który niedawno został opublikowany na stronie Kufer Podróżnika w dziale czytelnia. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, a ma ochotę to podaję linka: Wywiad z Elżbietą Dzikowską.

Piotr Kraśko – na stoisku National Geographic podpisywał książeczki z serii: „Świat według reportera”. Nie czytałam jeszcze żadnej z nich więc trudno mi cokolwiek o nich pisać.

Jarosław Kret- promował podczas targów swoją nową książkę: „Mój Egipt”. W zeszłym roku przeczytałam „Moje Indie” z dwóch powodów. Z ciekawości, jak Kret pisze i dlatego, że czytam wszystko na temat Azji. Ani nie skrytykuję, ani nie pochwalę. Po prostu przeciętna książka, która mnie akurat nie powaliła na kolana. Na razie po „Mój Egipt” nie sięgam. Na chwilę obecną to nie moje klimaty.

Marcin Meller i Anna Dziewit-Meller -dziennikarze i autorzy książki „Gaumardżos. Opowieści z Gruzji”. Najpierw na stoisku „Weltbild” dawny „Świat Książki” spotkali się z czytelnikami, a potem w sali seminaryjnej opowiadali miedzy innymi o tym, co ich skłoniło do jej napisania.

Barbara Meder – czyli podróżująca babcia, jak sama siebie określa w tytułach swoich książek: „Babcia w Afryce” i „Babcia w Pustyni i w Puszczy”. Polka mieszkająca obecnie w Australii. Podróżuje już od wielu lat, ale dopiero na wcześniejszej emeryturze znalazła czas, by pisać. Do tej pory opisała swoją podróż po krajach Afryki, teraz będzie pisała książkę o Australii, bo domagają się tego czytelnicy.

Tomek Michniewicz – podpisywał swoją książkę „Gorączka. W świecie poszukiwaczy skarbów” . Promował też akcję ratowania nosorożców z rezerwatu Imre w Afryce. W kolejną podróż uda się właśnie do Afryki, ale jego ulubionym kontynentem pozostaje Azja.

Beata Pawlikowska – Tej pani przedstawiać chyba nie trzeba. Do Beaty była w sobotę bardzo długa kolejka i stoisko National Geographic było oblegane przez miłośników podróży. Jedni chcieli autograf, innym zależało na rozmowie, jeszcze innym na zrobieniu zdjęcia…

Zauważyłam, że wiele osób zbierało autografy i wpisy nie tylko do książek, ale też do specjalnych zeszytów i prosiły o podpis na zdjęciu. Niektórzy mieli po prostu zdjęcie wydrukowane z komputera. Łowcom autografów wystarcza chyba sam podpis, ale wydaje mi się, że miło jest, jeśli oprócz tego autor napisze jakąś dedykację, jedno zdanie od siebie, wtedy taki wpis ma jakąś wartość emocjonalną.

I na koniec jeden zasłyszany przeze mnie dialog:
Bardzo podekscytowana dziewczynka podbiega do mamy:
-Mamo, mamo, mam autograf !!!
-A czyj?
-Nie wiem. Jakiegoś pana.

Pozostawiam bez komentarza :-)